Jest siódma rano. Głęboki, jesienno-zimowy zmrok. Przy porannym rozruchu ciała i umysłu, przy przelewie z kawy. Przy szczątkowej jeszcze, odradzającej się świadomości.
Popijam z kubka czarny napój, uciekając od kortyzolowego przeglądu obrazków z insta. Początkowo, zgodnie ze wcześniejszą obietnicą, staram się w zamian przyglądać resztkom snów (jeśli takie były). Ich znaczeń. Barw. Być może też zapachów. Próba przescrollowania pamięci własnej w poszukiwaniu inspirujących doznań kończy się niepowodzeniem, bo akurat dzisiaj subskrypcja na kontakt z własną podświadomością zawiesiła się jak mój stary android służący do odsłuchu radia internetowego.

Zatem wybór pada na przeglądarkę ze staranną manierą i ostrożnością, by nie wstąpić w jakiś bagno polityczno-pudelkowe. FB z telefonu zdeinstalowany. Gdyż nieustannie atakujący feed składający się z jaguarów rzucających się na kajmany, lub krokodyli skaczących znienacka spod wody do gardeł pijących wodę antylop i do tego wszystko to w sosie gibkich panien w leginsach machająych przed oczami pośladkami – to robi spore spustoszenie w mojej duszy i czyni ją niespokojną. Zatem, uwolniony od niewątpliwego piękna social mediów trafiam na artykuł o bolączkach współczesnego (i nie tylko, bo już od 30 lat przemodelowanego) polskiego szkolnictwa. Czytam. Wydaje mi się, że ze zrozumieniem. Zaraz idziemy do szkoły. Słychać w oddali szum i tarcie szczoteczki o szkliwo mocno wybrakowanych zmianą warty na wałach powodziowych dziąseł – zębów ośmiolatka.
Słuch w czujności, wzrok rejestruje obraz ze smartfona. Konkluzje rodzą się same. Modele szkół prywatnych kontra system ogólnopaństwowy. Ucieczka pociech wyższej klasy średniej w obozy pracy zakuwania wiedzy (nazywane dla hecy szkolnictwem prywatnym). Średnia ogólnopolska raczej niska, kontra ponad 30% na warszawskim Wilanowie. Odwrotność tej średniej można zauważyć w ilości spożywanych wspomagaczy, antydepresantów, rozwodów, białych małżeństw. Dramatów z niewypłacalności z kredytu hipotecznego. Coraz większej liczby pustostanów, jakie obserwuję z okien autobusu, teraz już tramwaju. Ale kto o tom napisze? Któż to zauważy? Kto te korelacje będzie umiał zestawić w większą całość? Wyścig szczurów (szurów?) musi trwać. Choć ta meta nie jest już nawet choćby mgliście zaznaczona.
Zatem obraz świata widziany z perspektywy jednego artykułu potrafi zniwelować inny, jeszcze z wczoraj mozolnie trawiony i przeżuwany. Jedna teza, lub choćby środowiskowe, społeczne badanie wiedzie rozum ku fałszywym wnioskom. Bo rzeczywistość to klaster indywidualnych półprzezroczystych kalk z rysunkami, tekstem i kaligrafią, które nakładają się nawzajem na siebie w opisie świata, windując wektory spojrzeń na różne, niejednokrotnie przeciwstawne sobie strzałki wartości. Każdy klaser, stos takich obrazów, przenikając się ze sobą pod mocne światło świadomości swoją strukturą na siebie nałożonych wycinków rzeczywistości tworzy jednostkową indywidualną księgę bytu i świadomości. One natomiast łączą się w rozdziały opowieści społecznych, rodzinnych. Światopoglądowych.
Ten świat, tak starannie dzisiaj programowany, jest tak starannie niestabilny, różnorodny i rozechwiany przez przeróżne instytucje społeczno-polityczne lub technologiczne. One stają się samymi sobą, wymieniają swoimi dotychczas odrębnymi rolami w zespalaniu tkanki społecznej i wyznaczaniu snopu światła latarni życiowego kierunku dla jednostek płynących przez wzburzone wody swego bytu. Big tech stał się polityką, inżynierią społeczną. Polityka i politycy to algorytmy tego big techu.
Świat układał dotychczas starannie walle swojego instagrama zgodnie regułami i z zapewnieniami macherów od niechybnie czającego za rogiem się sukcesu i wielkiego szacunku współpobratymców. Miało być spójnie, i z odpowiednimi proporcjami oraz atrakcyjną okładką. To był nasz dom. Ten cudny, na pokaz. Fasada tego najlepszego z możliwych budynku naszego życia i osobowości. Przyszedł smutny algorytm i rozsypał w krótką chwilkę te wszystkie kafelki. Nasze życie w jednej sekundzie stało się już nie takie ładne i spójne jak dotychczas. Zwrotu pieniędzy za instagramowe e-booki i kursy wizażu na prywatnym feedzie – nie będzie.
Gdzieś tam jacyś influencerzy połknęli nieco większą garść tabletek. Konsumenci tego siana na chwilę dostali czkawki. Czerwona belka portalu wiadomości już czeka na przyjęcie kolejnego breaking newsa!
Wracam do słuchania audycji o próbie unifikacji ogólnej teorii względności z fizyką kwantową. To jest tak pięknie romantyczne i z puntu widzenia, czym żyje świat – tak cudownie abstrakcyjne. Że nieustannie skazywana jak Syzyf na porażkę, próba zrozumienia tych zjawisk jest od kilku miesięcy moim guilty pleasure 🙂
Bo odkąd zacząłem umieć myśleć abstrakcyjnie – lubię myśleć o sobie jako niewyobrażalnie krótkim Wzbudzeniu Pola Kwantowego 🙂 To naprawdę daje spory dystans i wyraźną ulgę 🙂 Kiedyś jeden w wielu przedstawicieli Homo Sapiens, dzisiaj oczywisty efekt wyprowadzonych równań z Modelu Standardowego 🙂