– Lifetime Project czyli powolne świata oglądanie. Gdy wciąż gdzieś biegniesz. W zapamiętaniu. Proste ujęcia. Nicią życia powiązane. Czysta prawda. Nikomu nie obiecywana. Schronienie przed i po – zranieniem. Chwila na skupienie. –
Please feel free to fill the galleries at your own kind of thoughts, descriptions, emotions and feelings. Enjoy!
to navigate please scroll left/right or use a keyboard arrows
PL: Być może niektórym z Was znane jest pojęcie schronienia. To prastara koncepcja i emocjonalna struktura. Podstawowa potrzeba, która zaspokojona daje poczucie odprężenia, sensu, ładu i porządku. Od kilku lat przyglądam się życiu ludzi na polach kempingowych. Sam staram się spędzać w ten sposób aktywne, wiosenno-letnie miesiące sprzyjającego ciepła i zieleni. Oczywiście sam także szukam tam schronienia. Przed wrzaskiem świata. Przed wszechobecnym przebodźcowaniem, brakiem uważności i skupienia. Przed multimedialną agresją wszystkiego przeciwko wszystkim. Przyjeżdżam na kemping z pierwszymi, cieplejszymi, wiosennymi dniami. Odkrywam przyczepę. Rozgarniam pozimowe igliwie ku uciesze czarnego kosa, karmiąc go – rozświerganego i wdzięcznego za ten dar – wspaniałą ucztą pozimowych robaczków. Będzie przylatywał do mnie przez całe lato, pamiętając o tej dziwnej dwunożnej istocie. Nie bojąc się i melodyjnie zagadując w temacie karmienia.
Od 20 lat fotografuję niespiesznie. Ta niespieszność, podobnie jak kanciasta bryła starego, analogowego Hasselblada w ręce… leży w kamperowym życiu jak ulał. Spaceruję pośród sosen, poznaje ludzi, studiuje światło na bryłach ich tymczasowych domów dających czasem iluzorycznie schronienie. Tymczasem literówka w dotyku klawiatury dała piękne pojęcie „sozen”. Idealnie – so Zen!
Od 2023 roku, gdy stałem się częścią wakacyjnej społeczności kempingowej, przyglądam się życiu i relacjom naprędce tworzonym pomiędzy mieszkańcami przyczep i przyjezdnych vanów. Jak reagują na swoją najbliższą okolicę? Czasami na szybko zmieniające się otoczenie i gości? Jakie przyjaźnie nawiązują, czy w ogóle i na jak długo? Jak szybko się rozpadają, czy są trwałe? Jakie opinie, przemyślenia i doświadczenia mają ludzie o życiu, o świecie? Czy starannie je maskują? A może chętnie dzielą się nimi z innymi w sąsiedzkich rozmowach? Ciekawych obserwacji i wniosków jest całe mnóstwo. Koczownicza, wakacyjna społeczność ludzi spędzających wolny czas na kempingach to intrygujące spojrzenie na życie we współczesnym społeczeństwie, które coraz częściej skłania ludzi do poszukiwania prostych rozwiązań. A na tej ścieżce najłatwiej jest czerpać z doświadczeń z dzieciństwa. To opowieść o próbie odnajdywania swoich miejsc mocy. Chwile bez pośpiechu. Sytuacje bez presji i oczekiwań.
Bo w dzisiejszym świecie. Tak przesiąkniętym informacjami, które trzeba nieustannie (niejednokrotnie podświadomie) analizować i przyswajać. Rośnie wśród ludzi oddolna i fundamentalna potrzeba poszukiwania prostoty, kontaktu z naturą i wytchnienia od cyfrowej cywilizacji. Ciągłe groźby wojny. Zmiany klimatyczne i nieustanna presja zrozumienia stale zmieniających się zasad szybko rozwijającej się cywilizacji cyfrowej. Strach przed zagrożeniem ze strony AI. Utrata pracy i związanego z nią sensu życia, oraz zabezpieczenia materialnego. To bardzo mocne bodźce stresujące.
Czy znajduję w tej przestrzeni to wymarzone „schronienie”? Po początkowej euforii coraz więcej jest we mnie sceptycyzmu i odromantyzowania sytuacji. Przejaśnia mi się obraz, że znów wpadłem w pułapkę iluzji szukając „schronienia” na zewnątrz. W miejscach, ludziach lub koncepcjach. Prawdziwe „schronienie” jest w nas. Tylko nie chcemy, lub nie umiemy samych siebie do nas samych i tego „miejsca” dopuścić. A czarny, pięknie śpiewający kos jest mi świadkiem.
ENG: Perhaps some of you are familiar with the concept of “shelter”. It is an ancient concept and emotional structure. A basic need that, when satisfied, gives a sense of relaxation, meaning, order and order. For several years I have been looking at the lives of people in campgrounds. I myself try to spend the active spring and summer months of favorable warmth and greenery in this way. Of course, I also seek “shelter” there myself. From the clamor of the world. From the omnipresent overstimulation, lack of attentiveness and focus. From the multimedia aggression of everything against everything. I arrive at the campground with the first warmer spring days. I uncover the trailer. I spread out the post-winter needles to the delight of the blackbird, feeding him – lightheaded and grateful for this gift – a wonderful feast of post-winter worms. He will fly to me throughout the summer, remembering this strange two-legged creature. Unafraid and melodiously puzzled on the subject of feeding.
I have been photographing unhurriedly for 20 years. This unhurriedness, like the angular lump of an old analog Hasselblad in my hand…. lies in camper life like a glove. I walk among the pines, meet people, study the light on the lumps of their temporary homes providing sometimes illusory shelter. Meanwhile,
a typo in the touch of the keyboard yielded the beautiful term “sozen”. Ideally – so Zen!
Since 2023, when I became part of the vacation camping community, I’ve been watching the lives and relationships being forged between trailer dwellers and visiting vans. How do they react to their immediate surroundings? Sometimes to the rapidly changing environment and visitors? What friendships do they form, if any, and for how long? How quickly do they break up, or are they lasting? What opinions, thoughts and experiences do people have about life, about the world? Do they carefully mask them? Or do they willingly share them with others in neighborhood conversations? Interesting observations and conclusions abound. The nomadic, vacationing community of people spending their free time at campsites is an intriguing look at life in modern society, which increasingly leads people to seek simple solutions. And on that path, the easiest way is to draw from childhood experiences. It’s a story about trying to find one’s places of power. Moments without haste. Situations without pressure or expectations.
Because in today’s world. So saturated with information that needs to be constantly (often subconsciously) analyzed and assimilated. There is a growing grassroots and fundamental need among people to seek simplicity, contact with nature and respite from digital civilization. The constant threats of war. Climate change and the constant pressure to understand the ever-changing rules of a rapidly evolving digital civilization. Fear of the threat of AI. Loss of work and its associated sense of life, and material security. These are very powerful stressors.
Do I find this dream “ shelter” in this space? After the initial euphoria, there is more and more skepticism and de-romanticization of the situation in me. It is becoming clearer to me that I have again fallen into the trap of illusion by seeking “shelter” outside. In places, people or concepts. The real “ shelter” is within us. It’s just that we don’t want, or don’t know how to admit ourselves to ourselves and this “place”. And the black, beautifully singing blackbird is a witness to me.